niedziela, 21 lipca 2013

Ważna informacja!

Jest mi niezmiernie przykro, ale muszę was poinformować o pewnej bardzo ważnej rzeczy. Nowego rozdziału nie ma i nie będzie przez najbliższe dwa tygodnie ;(   Zarówno Kasia jak i ja nie mamy pomysłu ani weny co do następny rozdziałów, dlatego nie ma sensu dalej was oszukiwać. Niedługo wyjeżdżam nad jezioro i tam postaram się coś napisać, ale nie obiecuję.
Mam nadzieję, że nie odsuniecie się od naszego bloga i nie przestaniecie go komentować.
Przepraszam was jeszcze raz i pozdrawiam oraz życzę udanych wakacji :)

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 72 - "Nawet nie wiesz jak bardzo ja kocham ciebie"

Na początku chce bardzo, ale to bardzo przeprosić was za to, że przez ponad dwa tygodnie nie pojawił się żaden rozdział. Wierzcie mi nie mogłam nic na to poradzić. Nie miałam internetu dlatego nie mogłam ani dodać rozdziału, ani dodać informacji.   Tym razem to ja nawaliłam. Bardzo was za to przepraszam i mam cichą nadzieję, że nie przestaniecie czytać tego opowiadania jak i nie przestanie go komentować.
Zapraszam, więc już na kolejny rozdział : )








   Leżałam właśnie z Robertem na łóżku i przysłuchiwałam się w jego spokojne bicie serca. Zasnął. Nie chciałam go budzić, więc tylko wtuliłam się w zagłębienie przy jego szyi i uśmiechnęłam się pod nosem. Do domu wróciliśmy kilka godzin temu, ale widać było, że Rob jest zmęczony, więc gdy tylko położył się na łóżku obok mnie zasnął. Ja wyspałam się już będąc u Toma. Mimo to nie chciałam opuszczać Roba. Postanowiłam, że zostanę z nim i jeszcze przez jakiś czas potowarzyszę mu przy spaniu. Uwielbiałam leżeć na jego klatce piersiowej. Była bardzo wygodna i traktowałam ją, jako najlepszą, najwygodniejszą poduszkę. Do tego zawsze we śnie Robert tulił mnie do siebie i cicho pomrukiwał. To też uwielbiałam. Miałam wtedy wrażenie, że naprawdę mnie potrzebuje, że jestem dla niego niesamowicie ważną osobą i nigdy mnie nie zostawi samej. To nie były tylko moje wrażenia, tak było naprawdę. Wiedziałam, że mnie kocha i że jestem dla niego bardzo ważną osobą, o którą dba i o którą się troszczy. Był cudowny. Kochany, opiekuńczy, troskliwy, niesamowity, uparty, męski, zdecydowany, mądry, inteligentny, przystojny. Robert. Na zawsze mój Robert.
   Niestety nie mogłam dłużej zostać przy Robercie, bo zadzwonił telefon i musiałam go odebrać. Niechętnie wstałam z łóżka i wziąwszy telefon do ręki wybiegła z pokoju kierując się w stronę łazienki.
- Hej Kristen, wszystko gra? Jak trafiłaś do domu? Był u mnie Rob i pytał się o ciebie. Znalazł cię? Gdzie ty w ogóle jesteś?.- To Ashley. Jej głos był trochę niewyraźny, więc wnioskuję, że ma kaca po naszym wczorajszym wypadzie.
- Tak Ashley jestem już w domu, Rob po mnie przyjechał, gdy byłam u Toma.- Wytłumaczyłam przyjaciółce. Na moment zapadła cisza. W słuchawce słychać było dźwięk telewizora a po chwili także radia. Co ona robi?
- Byłaś u Toma? Jak to? Skąd on …?.- Zapytała a po chwili wrzasnęła na kogoś by był cicho, bo rozmawia przez telefon. Dźwięk telewizora jak i radia nagle ucichł.
- Tak Ashley.- Westchnęłam. Teraz będę musiała powiedzieć jej wszystko.- Ty byłaś zbyt pijana, by odwieść mnie do domu po za tym nie reagowałaś na żadne moje prośby czy chociażby słowa, taksówek też jak na złość nie było, ale na szczęście w tłumie zobaczyłam Toma, więc postanowiłam poprosić go o przysługę… Niestety zasnęłam na siedzeniu jego samochodu i spędziłam noc w jego domu. Następnego dnia przyjechał po mnie Rob i chyba się nawet ze sobą pogodzili.- Uśmiechnęłam się wspominają sobie ich samych siedzących naprzeciw siebie.
- Wow, no to widzę, że dużo się u ciebie zdarzyło.- Powiedziała już spokojniejszym głosem.- Ale, między tobą a Tomem nic się nie zdarzyło tak?.- Zadała pytanie, na które od razu poczułam się okropnie. Czy ona właśnie zapytała się czy spałam z Tomem? Przecież to zdarzyło się tylko raz i bardzo tego żałuję.
- Ashley! Mówiłam ci już wcześniej, że to, co zaszło pomiędzy mną a Tomem jest absolutnym błędem i nigdy więcej go już nie popełnię. Kocham tylko i wyłącznie Roba i to z nim chcę być na zawsze.- Odpowiedziałam podniesionym głosem. Zdenerwowała mnie. Jak mogła tak uważać? Czy dla niej jestem jakąś dziwką?
- Okay, spokojnie ja tylko zapytałam. Nie mówię przecież, że jesteś dziwką czy coś w tym stylu po prostu byłam ciekawa czy między wami się nic nie wydarzyło.- Usprawiedliwiała się. Wzięłam głęboki oddech i przybrałam trochę łagodniejszy ton.
- Dobrze, po prostu jestem wyczulona na ten temat i nie chcę już do niego wracać.- Nalałam sobie szklankę wody, po czym ją wypiłam.- A ty jak wróciłaś do domu?
- Pamiętasz tych dwóch mężczyzn, którzy dosiedli się do nas w klubie? To właśnie z nimi pojechałam do domu. Spędziliśmy razem uroczy wieczór a potem poszliśmy spać. W tym całym bałaganie nawet się nie zorientowałam, że cię nie ma.
- Spaliście wszyscy razem?.- Zdziwiłam się.
- Teraz to ja powinnam się na ciebie pogniewać, że przyrównujesz mnie do dziwki…, Więc dla twojej wiadomości nie, nie spałam z żadnym z nich.- Powiedziała to takim śmiesznych, uniesionym i naburmuszonym tonem, że nie mogłam się powstrzymać i zaśmiałam się. Ach, cała Ash.
- Ashley nie chodziło mi o seks, chodziło mi o to czy spaliście wszyscy we trójkę na jednym łóżku.- Powiedziałam, gdy się uspokoiłam i stłumiłam w sobie śmiech.- Zresztą gdybyś naprawdę z nimi spała na pewno byś mi o tym powiedziała.
- Hmm… no cóż, wszyscy byliśmy na TO zbyt pijani, ale jeśli nadarzy się jeszcze raz taka sytuacja no to cóż … może się zgodzę? Jak myślisz? Seks bez zobowiązań, tylko zabawa a potem powrót do rzeczywistości, do codziennego życia.
- Uważam, że jesteś zboczona.- Zaśmiałam się po raz kolejny. Ashley zdecydowanie coś piła.
- A czemu nie? Ja jestem samotna a ty masz Roberta i masz seks praktycznie codziennie. Nawet nie wiesz jak ciężko jest takiemu samotnikowi jak ja.
- Nie zamierzam z tobą rozmawiać na takie tematy!.- Wrzasnęłam. Naprawdę nie chciałam jej już słuchać.- Muszę kończyć, pa.- Powiedziałam i rozłączyłam się jak najszybciej. Ktoś nagle pojawił się za mną i pocałował mnie w szyję.
- Witaj kochanie.- Szepnął Rob uwodzicielskim tonem.- Czemu tak szybko uciekłaś mi z łóżka?.- Zapytał, na co oboje się zaśmialiśmy.
- Myślałam, że śpisz.- Odpowiedziałam.- Dzwoniła Ashley i musiałam odebrać. Należały się jej jakieś wyjaśnienia.
- No tak, oczywiście. Co u niej słychać?.- Nalał sobie szklankę wody i wypił ją.- Kiedy ją ostatnio widziałem wyglądała na nieźle wstawioną.
- Już wytrzeźwiała.- Uśmiechnęłam się wstawiając wodę na kawę.- Jeśli chcesz możesz znowu położyć się spać, obudzę cię na obiad… lub śniadanie.
- Nie, napiję się kawy i wszystko będzie dobrze.- Podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Tak dobrze było czuć jego bliskość. Pocałował mnie w szyję a swoje ręce skierował w stronę moich piersi. Byłam ubrana w jego białą koszulkę i majtki, więc z łatwością odpiął kilka guzików swojej koszuli i wsunął pod nią ręce dotykają i pieszcząc moje piersi, podczas gdy jego usta wciąż spoczywały na mojej szyi.
- Rob… a śniadanie?.- Zapytałam przerywając jego pieszczoty. Spojrzał na mnie z ukosa i spojrzał na lodówkę.
- Jesteś głodna?.- Zapytał schodząc swoimi rękami w dół, do mojego brzucha. Natychmiast pożałowałam, że go o to zapytałam.
- Nie, nie za bardzo.- Odpowiedziałam. Rob wrócił do swojej poprzedniej czynności i jednym szybkim ruchem zdjął ze mnie swoją koszulę.- A-a… A ty?.- Zapytałam go jęcząc z przyjemności, jaką mi dawał.
- Teraz mam ochotę na coś zupełnie innego.- Odkręciłam się w jego stronę i pocałowałam go bardzo mocno i namiętnie. Gdy zabrakło nam tchu Robert klęknął przede mną i zaczął teraz masować moje piersi językiem. Boże, ten facet doprowadzał mnie do szaleństwa. Po chwili zdjął moje majtki i zaczął lizać moją kobiecość. To było niesamowite, ale oczywiście coś jak zwykle musiało nam przeszkodzić. Czajnik piszczał informując, że woda już jest ugotowana i gotowa do zalania. Niechętnie odwróciłam się w jego stronę i zalałam Robertowi kawę. Nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi i tylko zaczął się rozbierać się ze swoich bokserek.
- Och Rob! Proszę cię, zróbmy to już!.- Rozkazałam i wpadłam mu w ramiona. Zaśmiał się.
- No i proszę gdzie się podziała ta moja nieśmiała Kristen?.- Objęłam go nogami w pasie i dotknęłam rękami jego włosów. Jęknęłam, gdy znowu zaczął pieścić moje piersi.
- Ach… Rob nie torturuj mnie!.- Prosiłam go. Uśmiechnął się szeroko.- Wiesz, czego pragnę.- Wyszeptałam mu do ucha, uśmiechnęłam się i puściłam mu oczko mając nadzieję, że go tym pobudzę. Chociaż i tak był już wyraźnie pobudzony. Uśmiechnął się szeroko i powędrował razem ze mną w stronę sypialni.

***
-Zaprosiłem go na nasz ślub.- Powiedział Rob, gdy jedliśmy śniadanie. Na jego twarzy malowało się współczucie i smutek. Dotknęłam jego dłoni.- Wiesz, w tamtym momencie odczuwałem różne emocje. Z jednej strony chciałem się z nim pogodzić, a z drugiej nie byłem jeszcze na to gotowy… Postanowiłem jednak wybaczyć mu, ale nie utrzymywać zbyt bliskich stosunków. Tylko koledzy.- Spojrzał mi w oczy.- Myślisz, że dobrze zrobiłem?
- Oczywiście, jesteś cudowny Rob.- Pocałowałam go.- Mam najlepszego, najcudowniejszego i najwspanialszego narzeczonego na całym świecie!.- Pocałowałam go jeszcze raz. Uśmiechnął się.
- A tak właściwie może ustalimy parę kwestii dotyczących ślubu? Wiem, że nie musimy się śpieszyć, ale moglibyśmy, chociaż na ten temat porozmawiać.
- Okay, jasne.- Skończyliśmy jeść, więc zabrałam brudne talerze do zmywarki.- Ja na przykład chciałabym mieć długą suknię ślubną i trzymać w ręku prawdziwe kwiaty, chciałabym mieć skromny ślub jedynie bliscy przyjaciele i rodzina, a w podróż poślubną chciałabym pojechać na jakąś cichą i spokojną wyspę…, Co ty na to?
- No, no bardzo mi się podoba.- Uśmiechnął się.- A miesiąc miodowy zaplanuję sam.- Powiedział.- Ale na razie ci nie powiem, wszystkiego dowiesz się później.- Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że mi się oświadczyłeś! Czy naprawdę chcesz to zrobić? Zastanowiłeś się nad tym?.- Jego twarz spochmurniała.
- Kristen, kocham cię i jestem pewny, że tylko z tobą chce spędzić resztę życia.- Pogłaskał mnie po policzku.- Jesteś dla mnie najważniejszą osobą i już na zawsze będziemy razem.- Pocałował mnie mocno i namiętnie.
- Tak bardzo cię kocham.- Wyszeptałam przy jego twarzy. Wplotłam ręce w jego włosy i wtuliłam się w jego ciepło.
- Nawet nie wiesz jak bardzo ja kocham ciebie.- Szepnął jeszcze cichym głosem Rob i przytulił mnie mocniej, całując, co jakiś czas moje włosy. 
   Gdy tak siedzieliśmy przytuleni do siebie i mruczący sobie od czasu do czasu miłe słówka nagle do głowy wpadł mi bardzo dobry pomysł. Uśmiechnęłam się pod nosem wymyślając już scenariusz jutrzejszego dnia.

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 71 cz 2 - "Wybaczam ci"

Przepraszam, że musieliście tak długo czekać na rozdział i że jest on krótki, ale niestety wcześniej nie mogłam go dodać z powodu małego problemu z komputerem i zaliczania sprawdzianów do których musiałam się uczyć.
Następny rozdział będzie wcześniej i postaram się żeby był dłuższy :)  Prawdopodobnie pojawi się on w niedzielę w godzinach wieczornych. Pozdrawiam i zapraszam do czytania ; )




*Z punktu widzenia Roberta*
   Gdy Kristen do mnie zadzwoniła poczułem niesamowitą ulgę, ale też i złość. Była u Toma. I tego Toma, u którego nie chciałem by była. Przecież, kiedy ja się tam pojawię to go uduszę! Nie zapomniałem jeszcze, co on mi zrobił i chyba nie wybaczę mu tego do końca życia.
   Chcąc czy nie chcąc wsiadłem w samochód, odpaliłem go i ruszyłem w stronę domu Toma. Po drodze wciąż starałem się skupić na drodze, choć myślami byłem zupełnie gdzie indziej. Wziąłem 3 głębokie oddechy i lekko się uspokoiłem. Włączyłem radio i słuchając go zaparkowałem przed jego domem. Wysiadłem i od razu skierowałem się do jego domu. Otworzył mi nim zdążyłem zapukać. Zdziwiło mnie to trochę, ale nie zagłębiałem się w to. Spojrzałem teraz na Toma i zacząłem się zastanawiać, co on teraz czuje. Jego mina nie pokazywała zupełnie żadnych uczuć. Była bezbarwna. Zresztą, moja pewnie też taka była. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, ale żaden z nas się nie odezwał.
- Kris jest u ciebie prawda?.- Zapytałem nagle przerywając ciszę pomiędzy nami. Kiwnął głową i odsunął się, dając mi miejsce bym wszedł do jego mieszkania.
- Śpi.- Powiedział cicho. Nad wyraz cicho. Może bał się naszej konfrontacji? A może po prostu nie chciał się ze mną kłócić? Minąłem jego kuchnię i skierowałem się do pokoju mimo ostrzeżeń Toma. Otworzyłem lekko drzwi i wszedłem do środka. Kris rzeczywiście spała. Spała jak aniołek. Uśmiechnąłem się pod nosem i wróciłem do kuchni, gdzie przebywał Tom. Pił kawę.
- Zapewne już wiesz, że oświadczyłem się Kris.- Powiedziałem siadając obok niego. Kiwnął głową na „tak”.
- Moglibyśmy porozmawiać? No, wiesz jak normalni cywilizowani ludzie.- Powiedział nagle.- Bez krzyku i niepotrzebnych sprzeczek. Naprawdę chciałbym ci wszystko wytłumaczyć.- Westchnąłem zamykając oczy.
- Słucham.- Sam nie wiem, dlaczego się zgodziłem. Przecież jeszcze przed paroma minutami chciałem go zabić.
- Jest mi naprawdę przykro, że tak się stało. Ja naprawdę nie chciałem stracić twojego zaufania i twojej przyjaźni. To po prostu jakoś tak samo się wydarzyło.
- Tak jakoś po prostu przespałeś się z moją dziewczyną.- Prychnąłem. Nie chciałem go już więcej słuchać.- Normalka, Przecież każdy przyjaciel teraz śpi z narzeczoną swojego najlepszego kumpla.- Spuścił głowę w dół.- Uważasz, że to w porządku?
- Rob… To, co się wydarzyło pomiędzy mną a Kristen na tej plaży, na tej cholernej plaży to… To było straszne świństwo z mojej strony, ale chciałbym żebyś wiedział, że teraz okropnie tego żałuję i gdybym nawet mógł to cofnąłbym czas, zrobiłbym cokolwiek byleby do tego nie dopuścić, ale niestety tak się nie da.-  Spojrzał w podłogę a następnie skierował swój wzrok na filiżankę z kawą.
- Niestety przeszłości nie możesz cofnąć, ona jest nieodwracalna a my musimy się z tym pogodzić.- Powiedziałem i spojrzałem na niego.- Chciałem cię udusić za to, co mi zrobiłeś.- Wyznałem.
- I miałeś takie prawo, ja sam na twoim miejscu zrobiłbym to samo.- Przyznał mi rację.- Udusić, poćwiartować, zakopać i zapomnieć.- Szepnął pod nosem.
- I miałem szansę tak zrobić, ale niestety i na twoje szczęście się opanowałem.- Zaśmiałem się lekko, ale później już spoważniałem.- Tom, nie mogę wybaczyć ci wszystkiego, co mi zrobiłeś, nie mogę żyć normalnie z tą myślą, że przespałeś się z moją dziewczyną i nie mogę uważać cię znów za mojego jedynego i najlepszego przyjaciela, więc pozostaje mi tylko jedno rozwiązanie.- Wstałem z krzesła, na którym siedziałem i przysunąłem się bliżej Toma.- Wybaczam ci.- Nie wierzyłem, że tak spokojnie to powiedziałem.- Ale nie będziemy utrzymywać ze sobą bliskich kontaktów dobrze?
- Ja-jasne, nie wymagam od ciebie aż takiego poświęcenia.- Odparł nieco zszokowany moim zachowaniem. Podałem mu rękę, którą po chwili uścisnął i chyba nawet zauważyłem w kącikach jego ust, że się uśmiecha.
-, Jeśli chodzi o ślub to też nie spodziewaj się jakiś serdecznych uścisków i miłego powitania, ale oczywiście, jeśli tylko będziesz chciał możesz się tam pojawić.
- Dziękuje Rob.- Powiedział życzliwie i lekko się uśmiechnął. Starałem się tego nie pokazywać, ale również lekko się do niego uśmiechnąłem. Usiadłem na krześle naprzeciwko Toma i wziąłem do ręki jakąś gazetę, która leżała obok mnie. Zacząłem czytać by czymś się zająć i nie myśleć już o niczym więcej. Tom również zachowywał się tak jakby nic się nie stało. W pełni mnie to usatysfakcjonowało.
*Z punktu widzenia Kristen*
   Gdy się obudziłam od razu pomyślałam o Robercie. Co on sobie o mnie pomyśli? Błagam w myśli, żeby tylko nie odwołał zaręczyn i po prostu mnie nie rzucił. Kochałam go i nie chciałam żeby przez mój głupi wybryk znowu cierpiał.
   Pomyślałam sobie jednak, że pewnie on tu już jest, więc jak najszybciej zeszłam z łóżka Toma i pobiegłam w stronę jadalni. Pierwsze, co zobaczyłam to Roberta ubranego jak zwykle pięknie, w białą, luźną koszulę i dżinsy. Czytał gazetę i od czasu do czasu popijał kawę. A Tom siedział naprzeciw niego z głową w książce. Pogodzili się?
- Witaj kochanie.- Przywitał mnie Robert spotykając moje zdziwione spojrzenie.- Wyspałaś się już? Możemy jechać do domu?.- Zapytał kierując swoje spojrzenie na Toma. Wstał od stołu i uścisnął mu rękę.- Dziękuje, że się nią zaopiekowałeś.- A ja nadal stałam tam ze spuszczonymi ustami.
- Pogodziliście się?.- Zapytałam podchodząc do nich. Robert nerwowo przełknął ślinę.
- Nie do końca.- Odpowiedział i złapał mnie za rękę.- Wracamy do domu?.- Zapytał i spojrzał mi w oczy.
- Mogę się tylko pożegnać z Tomem?.- Zapytałam.
- Jasne, zaczekam w samochodzie.- Odpowiedziała a ja od razu przytuliłam mojego przyjaciela.
-Dziękuje ci Tom.- Wyszeptałam w jego koszulę. Poczułam, że się uśmiecha. Pocałował mnie lekko we włosy i wypuścił ze swoich objęć.
- Idź, Robert pewnie się niecierpliwi.- Powiedział spoglądając w moje oczy a potem spojrzał na drzwi. Uśmiechnęłam się do niego ostatni raz i powędrowałam w stronę samochodu i Roba. Usiadłam na drugim siedzeniu i zaczęłam się mu przyglądać.
- Jesteś na mnie zdenerwowany?.- Zapytałam.
- Nie.- Pokręcił głową zapalając silnik.- Zaprosiłem Toma na nasz ślub.- Prawie wyszeptał.- Nie będę go traktował znowu jak przyjaciela, ale wiem, że go lubisz i byłoby ci miło znowu go zobaczyć, więc zrobiłem to.- Powiedział na jednym wydechu. Nie mogłam w to uwierzyć. Bardzo dużo musiało go to kosztować, ale zrobił to dla mnie. Był taki cudowny. Już ja mu to wynagrodzę, gdy tylko wrócimy do domu.
- Przepraszam… Nie wiem jak mogłam się tak upić, jest mi tak cholernie wstyd. Wiem, że pewnie nie chciałeś rozmawiać z Tomem, a ja cię do tego zmusiłam.
- Nie przepraszam, bo nie masz, za co… nie gniewam się, zresztą wcześniej czy później i tak spotkałbym się z Tomem, musieliśmy, potrzebowaliśmy rozmowy by wszystko sobie wytłumaczyć.- Dotknął mojego policzka a potem znów powrócił do śledzenia ulicy. Już prawie byliśmy w domu.
- To… naprawdę się nie gniewasz? Nie chcesz mnie rzucić i odwołać zaręczyny?.- Spytałam niepewnie.
- Nie, oczywiście, że nie.- Uśmiechnął się.- Ale jednak myślę, że jakoś mi to odpracujesz.- Zaśmiał się.
- Ma pan kosmate myśli panie Pattinson!.- Wrzasnęłam spoglądając w okno śmiejąc się.
- Oczywiście, ale tylko z tobą, wyłącznie z tobą w roli głównej.- Dotknął mojej ręki i ją uścisnął.- Już niedługo pani Pattinson.

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 72 cz. 2 - " nigdy sobie tego nie wybacze ...."


Z punktu widzenia  Toma
Gdy dojechałem do swojego domu , ostrożnie wyjąłem Kristen z samochodu po czym zaprowadziłem ją do sypialni . Była kompletnie wstawiona i potrzeba było jej dobrych kilku godzin snu żeby doszła  do siebie . Gdy przykryłem ją kołdrą jeszcze raz zerknąłem na jej pierścionek i mimo iż nie miałem najmniejszej ochoty , żeby powiadamiać Roba że jest tutaj , pomyślałem , że nie ma sensu tego ukrywać bo ona nigdy nie będzie moja .Tak więc zamknąłem drzwi od sypialni w której spała Kris i poszedłem zadzwonić do Roba . Lekko zaskoczyło mnie to , bo nie odbierał . Dzwoniłem raz , drugi i nic. Pewnie nawet mu na myśl nie przyszło , że mogłaby być u mnie . Ucieszyłem się bo to oznaczało , że może jeszcze będę miał okazje z nią porozmawiać gdy się obudzi .


Z punktu widzenia Roba
Zaczynałem się martwić . Nie odbierała telefonu ani ona ani Ashley . Rozumiałem  że może chciała się zabawić ale to już zbyt długo trwało . Dzwonił do mnie Tom jednak nie miałem teraz czasu na jakiekolwiek z nim rozmowy . Wsiadłem w samochód i pojechałem do domu Ashley .
Gdy dotarłem na miejsce nikt nie otwierał , wszedłem do środka i pierwsze co zobaczyłem to Ashley śpiącą na kanapie z dwoma mężczyznami . Byłem w szoku i jeszcze bardziej zaczynałem martwić się o Kris .
- Ash  ! krzyknąłem i lekko ją potrząsnąłem żeby się obudziła . Jednak ona lekko otworzyła oczy i powiedziała :
- Rob? co Ty tutaj robisz? ledwo zrozumiałem co do mnie mówi . Była prawie nie przytomna
- Ash gdzie jest Kristen , była  z Tobą prawda ?
- Tak , ale gdzieś nam zwiała nie chciała z nami się dalej bawić
-  cholera ! Była pijana ?
- Tak , wypiła kilka drinków . Rob przepraszam na prawdę nie mam  pojęcia gdzie mogła by teraz być . Proszę daj znać jak będziesz coś wiedział .
Wybiegłem natychmiast z  domu , żeby zacząć jej szukać .



Z punktu widzenia Kristen .
 Gdy otworzylam oczy pierwsze co odczulam to ogromny bol w mojej glowie . Z poczatku nie mialam pojecia gdzie jestem ale pozniej rozpoznalam to miejsce . To byl pokoj Toma .Nie dosc ze okropnie bolala mnie glowa to jeszcze czulam ze strasznie smierdze . Pragnelam prysznica . Bylam nadal w tej niewygodnej , krotkiej obcislej sukience . Wstalam i podeszlam do lustra . Wygladalam okropnie . Rozmazane oczy i ogromna burza wlosow w okol mojej glowy . Usiadlam z powrotem na lozku i wsunelam sie pod koldre . Bylo mi strasznie zimno . Do pokoju wszedl Tom z czyms do picia .
- Slyszalem kroki wiec przyszedlem . Prosze napij sie tego , glowa bedzie cie mniej bolala . - Usiadl obok mnie na lozku i podal mi kubek jakiegos okropienstwa . Wypilam jednym duszkiem bo strasznie chcialo mi sie pic . Odlozylam kubek na stolik . :
- Tom , bardzo Cie przepraszam za ten problem , na prawde nie chcialam zeby tak wyszlo ja zaraz sie z tad ulotnie tylko daj mi telefon zadzwonie po Roba .
- Kris po pierwsze nie stwarzasz zadnego problemu .  A jesli chodzi o Roba to dzwonilem juz do niego , ale nie odbiera , przypuszczam ze nie spodziewa sie ze moze chodzic o Ciebie .
- w takim razie zadzwonie po taksowke .. - pewnie miales na dzisiaj inne plany a ja tylko Ci w tym przeszkodzilam .
W niczym mi nie przeszkodzilas - powiedzial lagodnym tonem . Zadnych taksowek , odwioze Cie spokojnie .. tylko mozne najpierw dojdz do siebie ... wygladasz na prawde strasznie - powiedzial po czym wyszczerzyl do mnie te swoje biale zeby . Ja w zamian uderzylam go w ramie po czym zasmial sie jeszcze bardziej .
- Tom .. moglabym skorzystac z prysznica ? powiedzialam calkiem powaznie.
- oczywiscie . - dal mi czysty recznik i jakies swoje czyste wygodne ubrania . Uznalam , ze wszystko wloze byle tylko pozbyc sie tej okropnej sukienki .
Weszlam do malej ale calkiem ladnej lazienki . Zdjelam z siebie ubrania potem pierscionek ktory polozylam pod lustrem . Bardzo balam sie ze Rob bedzie na mnie zly i ze moze nie zrozumiec calej tej sytuacji . Popelnilam straszne glupstwo za ktore za pewne zaplace .
Zeby dalej o tym nie myslec puscilam ciepla wode i na chwile zapomnialam  jak tu sie znalazlam . Poczulam sie jak u siebie .


Z punktu widzenia Roberta 
pojechalem do miesca w ktorym balowaly jednak nikt nic nie slyszal o Kris ani nie widzial jej juz od dobrych paru godzin . Zaczynalem sie martwic na dobre . Z reszta nie pierwszy juz raz . Jej sie zawsze cos przydaza . Bylo juz ciemno a tu nadal zadnych wiesci o niej . Objezdzilem wszystkich . Rodzine przyjaciol znajomych a tu nic . Najgorsze jest to ze nie odbierala telefonu ode mnie bo zostawila go u Ashley w torebce .  Z jednej strony bylem cholernie zly na Kris ze zachowala sie nie odpowiedzialnie , ale z drugiej cholernie sie o nia balem i chcialem jak najszybciej miec ja przy sobie .

Z punktu widzenia Toma . 

Gdy wyszla z prysznica , juz bez tego makijazu i potarganych wlosow , wygladala jeszcze piekniej . Bardzo podobalo mi sie to , ze miala na sobie moje ubrania . Byly na nia o wiele za duze ale i tak byla urocza . Czekalem na nia z kubkiem goracej kawy . Usiadla na lozku , podalem jej kubek po czym zapytalem :
- Jak sie czujesz?
- Dziekuje juz o wiele lepiej .
- No to dobrze powiedzialem po czym zamilklem .
- Tom nie wiem jak Ci sie za to odwdziecze ... na prawde bardzo Ci dziekuje za wszystko ..
- Nie ma o czym gadac Kris ... Jestes glodna?
- Tak , ale zjem juz w domu ..
- nie ma mowy . Zjesz i Cie dopiero wtedy odwioze . Akurat Ci wlosy wyschna ...
- Tom jestes kochany ...


Po 15 minutach przyniosl cieply posilek , ktory odrazu zjadlam . - Chcialam poprosic o dokladke ale przerwal mi telefon Toma . To byl Rob . Od razu odebralam .
- Rob ? To ja Kris ...
- Kris gdzie Ty sie do cholery podziewasz? Postradalem zmysly . ! Wiesz jak sie  o Ciebie martwilem ? Jakim cudem trzymasz telefon Toma w reku?
- Rob to dluga historia .. dasz rade teraz po mnie przyjechac czy mam przyjechac  z Tomem?
- Zaraz po CIebie bede tylko sie juz nigdzie z tamtad nie ruszaj .
- Rob , przepraszam ... - nie uslyszalam odpowiedzi bo sie rozlaczyl .
Chcialo mi sie strasznie plakac . Chyba jeszcze do konca nie wytrzezwialam bo z powrotem zaczelo krecic mi sie w glowie .
- Mocno zly ? - zapytal zmartwiony Tom .
- Pokiwalam tylko glowa bo nie bylo mnie stac na nic innego do powiedzenia . Balam sie ze sie rozrycze , balam sie ze znowu spieprze moj zwiazek z Robem a wlasciwie moze juz to zrobilam . Nie moglam opanowac emocji . Po policzku splynela mi lza . Tom to zobaczyl bo odrazu ja otarl i mnie do siebie przytulil . Wcale sie nie sprzeciwialam . Nie myslalam o niczym innym tylko o tym jaka jestem idiotka i ze jezeli znowu spieprze ten zwiazek nigdy sobie tego  nie wybacze . Szlochalam jak glupia w koszule Toma i nawet nie wiedzac kiedy znowu odplynelam w gleboki sen .

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 71 cz. 1 - " Trzeba to uczcić "

   Na początku , chciałam was bardzo przeprosić za opóźnienia . Mam nadzieję , że rozdział was nie zanudzi i wam się spodoba . Zapraszam do komentowania . Pozdrawiam
                                                   Kasia ; )





Obudziłam się i pierwszą rzeczą na którą zwróciłam uwagę był mój pierścionek zaręczynowy ... Wciąż nie mogłam uwierzyć w to co się stało . Już niedługo będę mężatką .. To było niesamowite uczucie . Byłam prze szczęśliwa i za nic na świecie nie chciałabym , żeby ten stan mógł się zmienić . Przekręciłam się w stronę Roba i patrzyłam jak spokojnie śpi . Miałam ochotę się do niego przytulić , pocałować , powiedzieć jak bardzo jestem szczęśliwa , ale wolałam go nie budzić . Postanowiłam , że podzielę się tą radosną chwilą z Ashley . Tak więc szybko wzięłam prysznic , wskoczyłam  w jakieś ciuszki , zostawiłam dla Roberta liścik i ruszyłam do mojej przyjaciółki .
Godzinę później byłam już pod domem Ashley . Zadzwoniłam do dzwonka , otworzyła mi z uśmiechem na ustach :
- Kris ! Super , że wpadłaś wchodź .. - dałam jej buziaka i weszłam do środka . Bez słowa uniosłam dłoń do góry i pokazałam jej swój pierścionek zaręczynowy ...
- Jest piękny , tak się cieszę ... gratuluje kochana .
- dziękuje Ash ... nawet nie wiesz jak ja się cieszę .. Nie mogę w to uwierzyc , tak bardzo o tym marzyłam ..
- I w końcu się doczekałaś - Ash również kipiała zachwytem . Cieszyła się moim szczęściem to było niesamowite . - Kris musimy to uczcić !Powiedziała z przekonaniem w głosie ..
- Oczywiście po to tutaj przyszłam ...
- No to zabieram Cię na drinka ... ale w tym raczej nie pójdziesz .. Obejrzała mnie z góry na dół i powiedziała . - chodź , mam dla Ciebie świetną sukienkę .

Po długim przekonywaniu ją że nie potrzeba mi tej sukienki , nie miałam z nią szans . Ubrała mnie w jakąś krótką seksowną sukienkę , do tego jakieś szpilki , makijaż ...
- Kris wyglądasz prześlicznie ... czemu nie nosisz kiecek ? Jesteś taka piękna ! ...
- To nie dla mnie , ale dziś mogę zrobić wyjątek .. powiedziałam .
Ash też wyglądała niczemu sobie . Zresztą u niej to normalne że za każdym razem wygląda zachwycająco ...

Po kilku minutach dotarłyśmy do przyjemnego lokalu . Kelner przyniósł nam drinki i zaczęło sie :
- No to kiedy slub ? ustaliliście już termin ?.
- Jeszcze nie , ale myślę , że Rob będzie chciał jak najszybciej , ja zresztą też ...
- No to wspaniale , ale bez przesady Kris ! nie mamy jeszcze sukienek !  nie obmyśliłyśmy fryzury , a zaproszenia ? masz już wybrane ? Jestem pewna , że nie .. , ale na szczęście masz mnie . Nie martw sie we wszystkim Ci pomogę .. .
- Nie wątpię Ash .. dziękuje Ci za to  .. powiedziałam i wypiłam łyka mojego drinka .
Przegadałyśmy prawie dwie godziny , raczej to Ash przegadała .. ja już miałam dosyć , chciałam się z tamtąd wyrwać . Rozumiałam Ash i jej ekscytacje , ale gdy trochę wypiła jej ekscytacja zamieniła się w męczarnie . Ja zresztą też byłam lekko wstawiona . Byłam jej wdzięczna za wszystko , ale chciałam już wracać . Wyciągałam już nawet telefon , ale przerwali nam jacyś mężczyźni .
- Cześć dziewczyny ... macie ochotę na jeszcze jednego drinka? Chętnie wam postawimy . Byli bogaci i przystojni , ale za nic w świecie nie miałam ochotę na drinka z tymi oblechami w przeciwieństwie do Ash . Obok mnie usiadł jeden z mężczyzn i próbował mnie objąć , ale ja próbowałam się sprzeciwić , jednak niezbyt mi się to udawało i musiałam pozostać w takiej pozycji .Ash jednak bardzo odpowiadało , że obejmuję ją obcy dla niej mężczyzna . Była wręcz zachwycona .
- Ash , powinnyśmy już iść .. trochę się zasiedziałyśmy nie uważasz ?
- Kris , daj spokój .. zaraz panowie nam postawią drinka .. jeszcze chwilka ..- nie wytrzymywałam tam już  , byłam wściekła na Ash , ze nas tutaj zatrzymywała . Kręciło mi się w głowie .
- no dobrze Ash , to ja zaraz wracam , pójdę tylko do  łazienki . I to była jedyna szansa ucieczki z tego towarzystwa . Lekko wstawiona ,  z trudem wykonywałam jakie kolwiek kroki na tych szpilkach . Jednak jakimś cudem doczłapałam do toalety . Byłam na siebie zła bo zapomniałam telefonu ,a  przecież przyszłam tu po to , żeby zadzwonić po Roba .. Kompletnie nie wiedziałam co robić ..
Ucieszyłam się gdy odkryłam tylne wyjście , przez które bez chwili zastanowienia wyszłam . Alkohol na dobre zalał mi mózg . Nie miałam pojęcia co robić . Próbowałam zatrzymać jakąś taksówkę jednak bez powodzenia .. Byłam wręcz załamana . Zauważyłam Toma. On był jedyną deską ratunku . Za nic w świecie bym do niego nie podeszła , gdybym miała inne wyjście . Siedział na ławce w parku i rozmawiał przez telefon . Podeszłam do niego . Gdy zauważył mnie w takim stanie natychmiast zakończył rozmowę i patrzył na mnie z nie dowierzaniem :
- Cześć ... powiedziałam nieśmiałym tonem ..
- Kris ? Co Ty tutaj robisz ? taka wstawiona i w takiej sukience??
- Długa historia , długo by opowiadać . Mówiłam zaplątanym językiem .. było mi cholernie wstyd . - Czy mógłbyś mnie odwieść do domu ? Powiedziałam po czym zachwiałam się na tych szpilkach . Na szczęście Tom w porę mnie złapał i posadził na ławce .
- A gdzie masz Roba ? - poczułam ukłucie w sercu . Ja go proszę żeby mnie odwiózł a ten się pyta gdzie mam Roba ? czy to na prawdę jest takie istotne ? .
- Gdyby był gdzieś w pobliżu , albo gdybym mogła chociaż do niego zadzwonić to bym Cię o nic nie prosiła , ale dobrze ... jeśli sprawia Ci taki problem odwiezienie mnie do domu , to nic tu po mnie . Wstałam z  miejsca i ruszyłam bez słowa przed siebie . Czułam że w głowie jeszcze bardziej kręciło mi się niż  wcześniej . Szłam przed siebie , w oczach miałam łzy . Byłam załamana i wściekła jednocześnie. Nie wiedziałam co robić . Poczułam ulgę gdy słyszałam , jak podbiega do mnie  i łapie mnie za rękę po czym przyciąga do siebie . Gdyby nie trzymał mnie teraz mocno , na pewno bym leżała .
-  Za nic w świecie , nie zostawił bym Cię samej w takim stanie ... z resztą wyglądasz zbyt kusząco i mężczyźni nie przeszli by obok Ciebie obojętnie . - gdy to usłyszałam na mojej twarzy pojawił się uśmiech .
Dziękuje Tom . - nawet nie wiem  czy to zrozumiał , bo ledwo co mogłam się wysłowić . Tom bez chwili zastanowienia wziął mnie na ręce i posadził dopiero gdy byliśmy w samochodzie .
- To gdzie jedziemy ? wiem , że zmieniłaś miejsce zamieszkania ..
- tak mieszkam trochę dalej niż wcześniej . Będę Ci mówić gdzie skręcić na razie jedź prosto .
- To gdzie się tak załatwiłaś ? . zapytał jednocześnie śmiejąc się ze mnie .
- Byłam z Ash na drinku uczcić .. i w tym momencie nagle się zamknęłam bo pomyślałam , że może go to zaboleć .. pożałowałam tych słów bo teraz nie było odwrotu .
- Co uczcić ? zapytał roześmiany Tom
- Ja nadal się nie odzywałam , nawet nie musiałam bo Tom właśnie zauważył mój pierścionek . Zatrzymał się , nic sie nie odzywał tylko patrzył się w dal ... był smutny . Było mi go cholernie żal , nie musiał jeszcze tego wiedzieć .
- Kiedy ślub ? zapytał ... był załamany ..
- Jeszcze nie ustaliliśmy terminu ... Tom ja ...
- Nic nie mów , rozumiem . Odpalił auto i ruszył dalej . Żadne z nas nie odezwało się ani słowem . W końcu zasnęłam w jego aucie , nie miałam pojęcia jakim cudem odstawi mnie do domu nie znając drogi , ale jedyne o czym teraz marzyłam to po prostu zasnąć . Była wyczerpana a wiedziałam , że przy Tomie nie stanie mi się krzywda .



Autor : Kasia.

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 70 – „Kochanie, jesteś dla mnie najważniejszą osobą”



   Siedziałam właśnie z Robertem w salonie i oglądałam z nim jakiś ciekawy film o zwierzętach. Robert wcale nie był zainteresowany filmem, bo prawie przez cały okres trwania filmu dotykał mnie i całował.  
- Kocham cię.- Szeptał mi do ucha raz po raz. Uśmiechałam się tylko wtedy, ale też nie przestawałam słuchać telewizji. Gdy film już się skończył ku rozczarowaniu Roba zeszłam z kanapy i skierowałam się w stronę kuchni. Podszedł do mnie i pocałował mnie w szyję szeptając mi do ucha miłe słowa.
- Seksownie dziś wyglądasz kotku.- Powiedział do mnie a ja się do niego odwróciłam. W jego oczach mogłam zobaczyć ogniki szczęścia i podniecenia. Pocałowałam go bardzo namiętnie w usta a potem pociągnęłam go w stronę naszej sypialni. Tam zaczęłam rozpinać jego koszulę a on moje spodnie. Gdy pozbyłam się jego spodni wskoczyłam na niego. Nie utrzymał mnie jednak i razem przewróciliśmy się na podłogę. Zaczęliśmy się głośno śmiać.
- Nie wiedziałam, że aż tyle przytyłam.- Powiedziałam śmiejąc się i patrząc prosto w oczy Robertowi.- Bo to wszystko twoja wina! To ty mnie tutaj cały czas rozpieszczasz i robisz mi tak pyszne śniadania, obiady i kolacje… Przez ciebie niedługo nie będę w stanie się w nic zmieścić.- Zmienił pozycję. Teraz to on leżał pode mną.
- A oczywiście, że rozpieszczam i od tej pory zawsze będę tak robił.- Pocałował mnie długo i namiętnie.- Będziesz mi się podobać zawsze i wszędzie nawet, kiedy będziesz miała 20 kilogramów więcej.- Uśmiechnął się. W tym momencie zadzwonił mój telefon. Z niechęcią oderwałam się od Roba i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwoniła Ashley. Nie chciałam odbierać, więc wróciłam do Roberta.
- Pieprzyć telefon.- Powiedziałam przytulając się do niego. Spojrzał na mnie.
- A może to coś ważnego?.- Minął mnie i wziął telefon do swojej dłoni. Podał mi go i uśmiechnął się.- Odbierz.- Z wielką niechęcią wzięłam od niego telefon i odebrałam go.
- Hej Kris, pomyślałam sobie, że tak dawno się nie widzieliśmy może mogliśmy się dziś spotkać? Pójdziemy na zakupy, do kosmetyczki, do sauny i wiesz na takie inne sprawy.- Zaproponowała. Robert pocałował mnie w szyję i dotknął moich nagich piersi.
- Owszem, moglibyśmy pójść na jakieś zakupy, ale nie dzisiaj dobrze? Źle się czuje i w ogóle jestem taka jakaś niewyspana, zmęczona.- Zaczęłam się wykręcać. Chciałam spędzić cały dzień z Robem a nie z Ashley.
- Kochanie a może jednak powinnaś się spotkać z Ashley, trochę byś się zrelaksowała i spędziła miło czas.- Szepnął mi do ucha Robert. Zakryłam ręką telefon.
- Miło czas mogę również spędzić z tobą.- Odwróciłam się w jego stronę i położyłam swoje ręce na jego ramionach.
- Wiem, ale pomyśl mnie masz, na co dzień a z Ashley spotykasz się tylko, co miesiąc albo jeszcze rzadziej.- No i tu musiałam się z nim niestety zgodzić.- Więc sądzę, że zamiast odmawiać powinnaś po prostu do niej pojechać.
- A ty, co tu będziesz robić cały dzień?.- Spytałam. Pozbierał moje ubrania leżące na podłodze i podał mi je.
- Nie martw się o mnie, jakoś sobie przecież poradzę.- Uśmiechnął się. Nie chciałam go zostawiać, ale jednak musiałam to zrobić.
- W takim razie zgoda, będę u ciebie za pół godziny.- Powiedziałam do słuchawki. Ashley pisnęła ze szczęścia a ja uśmiechnęłam się wymuszonym uśmiechem.- To do zobaczenia.- Odpowiedziałam tylko i szybko się rozłączyłam.
*Z punktu widzenia Roberta*
   Kiedy Ashley zadzwoniła do Kristen od razu wiedziałem, co to oznacza. Zaczęła wcielać mój plan w życie a mi nie pozostawało nic innego jak tylko przekonać Kris do spotkania się z Ashley. Nie chciała się ze mną rozstawać jednak ja musiałem ją koniecznie przekonać.
- Dobrze pojadę, ale obiecaj mi, że jak już wrócę to dokończymy to, co zaczęliśmy przed chwilą.- Powiedziała podchodząc do mnie i puszczając mi oczko. Dotknęła mojego policzka i pocałowała na pożegnanie.
- Oczywiście kochanie, już nie mogę się tego doczekać.- Odpowiedziałem i otworzyłem jej drzwi. Uśmiechnąłem się a potem pomachałem ręką w stronę odjeżdżającym samochodem. Zamknąłem drzwi i zacząłem sprzątać cały dom. Pościeliłem łóżko, wytarłem wszędzie kurze, pozamiatałem a potem umyłem podłogę i poszedłem na zakupy. Nie śpieszyłem się, bo dobrze wiedziałem, że zdążę zanim przyjdzie Kristen. Dzisiaj wszystko miało być dopracowane na ostatni guzik. Kupiłem wszystkie składniki potrzebne na dzisiejszy wieczór, nakryłem pięknie stół i wsadziłem kwiaty do wazonu. Gdy zbliżała się godzina dziewiętnasta zrobiłem przepyszną (moim zdaniem) kolację i deser. Teraz pozostawało mi już tylko czekać na moją ukochaną, która miała lada chwila się zjawić.
*Z punktu widzenia Kristen*
- Kristen, mam dla ciebie coś specjalnego.- Usłyszałam głos Ashley i spojrzałam na nią. Oglądała właśnie damską, piękną, ale i skąpą koronkową bieliznę.
- O nie.- Zawołałam, ale niestety było już za późno. Ashley pociągnęła mnie za rękaw i wprowadziła do sklepu.
- Dzień dobry, poszukujemy jakiejś ładnej i koronkowej bielizny dla tej pani.- Pokazała ręką na mnie i uśmiechnęła się. Sprzedawczyni od razu pobiegła do wieszaków i przyniosła kilka naprawdę pięknych koronkowych zestawów bielizny. Przymierzyłam jeden z nich odkręciłam się w stronę Ashley z głośnym westchnięciem.
- Nie pokaże się tam Robertowi!.- Zawołałam głośno.- Dobrze wiesz, że nie lubię tego nosić!
- Kris, Robertowi na pewno się to spodoba, uwierz mi.- Zaśmiała się. Dałam jej sójkę w bok.
- A skąd ty możesz o tym wiedzieć?
- Po prostu czuję, że dzisiejszy wieczór będzie dla was naprawdę wyjątkowy i niepowtarzalny.- Śmiała się bardzo głośno.- Dobra, kupujemy to i idziemy dalej.- Zarządziła, więc zrobiłam tak jak mówiła. Potem jeszcze się przebrałam w jednej z łazienek i poszliśmy do spa i kosmetyczki. Po tym całym dniu mimo mojego początkowego zniechęcenia bardzo miło spędziłam ten czas wspólnie z Ashley. Byłam jej naprawdę wdzięczna, że zrobiła mi taką fajną niespodziankę. Chciałam jednak już wrócić do domu. Do mojego Roberta, więc nie czekając na pozwolenie Ashley pożegnałam się z nią i pojechałam taksówką. Wyjęłam telefon i przeczytałam odebrany esemesa od Roba.

Tęsknie. Wróć jak najszybciej, kocham cię.

   Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam w okno.

19:00
   Gdy wróciłam do domu i zobaczyłam panujący w nim idealny porządek od razu zaczęło mi się coś nie zgadzać. Robert nigdy nie lubił sprzątać a teraz dom był idealnie wysprzątany i pięknie pachniał. Zajrzałam do środka i zobaczyłam coś jeszcze bardziej zaskakującego. W naszym pięknym salonie, gdzie zwykle jedliśmy śniadania, obiady i kolację stał stół pokryty obrusem a na nim stała zapewne przepyszna kolacja. Do salonu właśnie wszedł Robert z bukietem kwiatów. Byłam zdziwiona, ale też uradowana, że o mnie pomyślał.
- Witaj kochanie.- Powiedział i wręczył mi kwiaty. Odebrałam je od niego i pocałowałam go na przywitanie.
- To jakaś szczególna okazja?.- Zapytałam pokazując głową na przykryty stół z kolacją.
- Po prostu pomyślałem, że gdy wrócisz będziesz chciała coś zjeść, więc zrobiłem ci kolację.- Uśmiechnął się i zaprosił mnie do stołu. Podszedł i odsunął mi krzesło. Gdy usiadłam dotknął mojej dłoni i nalał mi wina. Zaczynałam się trochę denerwować. Romantycznej kolacji przy świecach nie robi się z tak błahego powodu. Pomyślałam, że on coś kombinuje.
- Nie smakuje ci?.- Zapytał i spojrzał na mój talerz. Jadłam właśnie spaghetti.
- Przepraszam, zamyśliłam się.- Uśmiechnął się do mnie ciepło i napił się wina. W jego twarzy było coś niepokojącego. Martwił się i jakby czegoś się bał. Nie mogłam się powstrzymać, po prostu musiałam go zapytać.
- Stało się coś?
- Nie, oczywiście, że nie.- Odpowiedział, spojrzał na swój talerz i zaczął jeść. Martwiło mnie trochę jego zachowanie, ale postawiłam to zostawić. Po kolacji przyszedł czas na deser. Byłam niesamowicie oczarowana, gdy spróbowałam tego deseru. Był po prostu niesamowity! Rob widząc, że mi smakuje dał mi dokładkę a kiedy już zjadłam upił łyk wina i zaniósł nasze talerze do zmywarki. Gdy wrócił miałam ochotę coś powiedzieć jednak wyprzedził mnie i podszedł do mnie. Uklęknął przede mną i chwycił moją dłoń w swoje ręce. Zaraz, czy on… on mi się oświadcza?
- Kristen kochanie, jesteś dla mnie najważniejszą osobą na całym świecie, Nigdy nikogo tak mocno nie kochałem i wiem, że nigdy nie będę kochał, bo w moim sercu jesteś tylko ty… Chcę spędzić z tobą wszystkie najwspanialsze chwile, te złe jak i te dobre, chce być z tobą aż do śmierci, dlatego mam do ciebie pytanie.- W moich oczach pojawiły się łzy. Wzruszyłam się i nie mogłam przestać nad tym zapanować. To, co powiedział było piękne. Dotknął mojego policzka, odszukał w kieszeni swojej marynarki czerwone pudełeczko a następnie klęcząc przede mną i trzymając pierścionek w ręku pełen obaw, ale i determinacji powiedział: Kristen czy wyjdziesz za mnie?.- Jedna malutka łza potoczyła się po moim policzku. Nie spodziewałam się tego. Nie chciałam go jednak trzymać w niepewności, dlatego jak najszybciej odpowiedziałam:
- Tak… Oczywiście, że za ciebie wyjdę.- Uśmiechnął się i założył pierścionek na mój palec, następnie porwał mnie w swoje ramiona. Zaczął mnie całować i przytulać do siebie. Ja również nie pozostałam mu dłużna i już po chwili jego koszula wylądowała na podłodze.
- Chodźmy do sypialni.- Zaproponowałam.- Mieliśmy przecież dokończyć to, co zaczęliśmy dzisiaj rano.- Uśmiechnęłam się, on również i poszliśmy do sypialni nadal rozpinając i zdejmując sobie nawzajem ubrania. Gdy dotarliśmy do sypialni Robert położył mnie na łóżku i zaczął namiętnie całować każdy skrawek mojego ciała. Nie byłam zupełnie naga, miałam jeszcze na sobie bieliznę, natomiast Rob był całkiem nagi. Rob przyjrzał się jej badawczo i spojrzał na mnie.
- Tej bielizny jeszcze u ciebie nie widziałem.- Powiedział. Uniosłam się do góry podtrzymując się łokciami, żeby Rob zdjął stanik.
- Kupiłam ją, gdy byłam z Ashley na zakupach, to ona namówiła mnie do jej kupienia.- Odpowiedziałam i poczułam, że Rob odpina mój staniczek.
- Dobry wybór, uwielbiam kolor czerwony.- Zaśmiał się i zaczął pieścić i całować moje piersi. Sprawiał mi tym prawdziwą rozkosz. Potem całował moją brzuch, pępek, uda aż w końcu dotarł do mojej kobiecości. Trochę się pobawił i popieścił moją łechtaczkę by potem mocno w nią wejść. Zacisnęłam uda na jego biodrach i cicho jęknęłam. Był naprawdę dobry w te klocki. Przy każdym jego pchnięciu czułam niesamowitą rozkosz, której po prostu nie da się opisać. Jemu również sprawiało to ogromną przyjemność. Cicho pojękiwał a w jego oczach zobaczyłam ogniki szczęścia i podniecenia, które widziałam również dziś rano. Kiedy poczułam go naprawdę głęboko w sobie nie mogłam się powstrzymać a nawet nie chciałam i wykrzyknęłam głośno jego imię. On zrobił to samo kilka sekund po mnie.  Jednak, gdy było już po wszystkim nadal ze mnie nie schodził. Przysunęłam się do niego bliżej, pocałowałam go a potem przytuliłam się do niego. Oddychałam w miarę spokojnie i resztkami sił spojrzałam na swój pierścionek. Był piękny. Tak jak Rob.
- Kocham cię.- Podziałam do niego kładąc się na łóżku i zaczynając normalnie oddychać. Wysunął się ze mnie i położył się obok mnie na łóżku.
- Nawet nie wiesz ile ty znaczysz dla mnie.- Odpowiedział i przekręcił się w moją stronę. Przytulił mnie do siebie a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Było mi teraz tak dobrze, że przestałam myśleć o wszystkim. Skupiałam się teraz tylko i wyłącznie na spokojnym biciu serca Roberta. 

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział, 69 – „Co takiego mam dla ciebie zrobić?”




Miesiąc później 

 Obudziłam się o godzinie8: 00 i przekręciłam się w drugą stronę. Robert nadal cicho i słodko pochrapywał. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się pod nosem. Wyglądał tak uroczo. Dotknęłam ręką jego włosów i przeczesałam je delikatnie żeby tylko go nie obudzić. Położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy, chociaż wiedziałam, że już i tak nie zasnę.
- Nie śpisz już?.- Zapytał Rob niespodziewanie. Nie wiedziałam, że już nie śpi, dlatego troszkę się przestraszyłam. Wstałam i pocałowałam go w policzek.
- Nie, obudziłam się przed chwilą.- Odpowiedziałam i zeszłam z łóżka. Poszłam do garderoby i wyciągnęłam z niej bluzkę, którą na siebie naciągnęłam oraz krótkie spodenki i podeszłam do Roba. Pocałowałam go i pogłaskałam po policzku.
- Zrobić ci śniadanie?.- Zapytał.- Coś dzisiaj słabo wyglądasz.
- Nie, to ja powinnam zrobić śniadanie.- Odpowiedziałam i już miałam iść do kuchni, gdy mnie wyprzedził.
- Nie ma mowy, ja ci dzisiaj zrobię śniadanie.- Uśmiechnął się i w samych bokserkach udał się do kuchni a ja zostałam w naszym pokoju. Uruchomiłam jego laptop i weszłam na jakiś znany serwis plotkarski. Nie często korzystam z takich serwisów, ale teraz koniecznie musiałam coś sprawdzić. Kliknęłam na swoje zdjęcie i zaczęłam czytać po kolei każdy artykuł. Na szczęście sytuacja sprzed kilku tygodni uspokoiła się i już nie było żadnych plotek na mój temat. Nieoczekiwanie do pokoju wszedł mój Robert.
- Znowu oglądasz te bzdury?.- Popatrzył w ekran monitora a później na mnie.- Moim zdaniem szkoda tracić nasz cenny czas na głupoty, jakie tu wypisują.
- Ja też tak myślę, ale chciałam tylko coś sprawdzić.- Odpowiedziałam.- Po za tym spójrz, ta sytuacja już się trochę uspokoiła… Nie piszą już o mnie żadnych plotek.
- To dobrze.- Pocałował mnie w czoło.- W końcu możemy żyć normalnie, tak jakby się nic nie wydarzyło.- Uśmiechnęłam się a on w tym czasie wykorzystał moją nieuwagę i wyłączył swojego laptopa.- A teraz koniec tego! Zapraszam panią na śniadanie.- Wziął mnie na ręce i postawił dopiero wtedy, kiedy znaleźliśmy się w kuchni. Podał przepyszne śniadanie i zjadł je razem ze mną.
- Pomyślałem, że moglibyśmy dziś pojechać na plażę i tam spędzić trochę czasu.- Powiedział.- A potem kino, kolacja i wspólna kąpiel, co ty na to?
- Mogę się zgodzić, ale jeśli ja będę robić kolację.- Było mi trochę wstyd, że tak go wykorzystuje. W końcu jemu też należy się odrobina relaksu.
- Nie, ja robię kolację.- Zaprotestował. Nie mogłam się na to zgodzić.- Chyba, że chcesz możesz zrobić deser ja się na tym nie znam.
- Nie, mam inny pomysł.- Uśmiechnęłam się.- Pojedziemy na plażę, potem do kina, kolację zrobimy razem a potem masaż i wspólna kąpiel.
- Hmm… muszę przyznać, że twój pomysł podoba mi się bardziej.- Dotknął wierzchem mojej dłoni.- Tak, więc zgoda.- Wstałam z krzesła i mimo sprzeciwu Roba pozmywałam naczynia a potem spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy na plażę.
- Możemy już jechać?.- Spytał Robert.
- Tak, oczywiście jestem gotowa.- Podeszłam do niego i pocałowałam go. A następnie udaliśmy się w stronę samochodu Roberta.- Mogę poprowadzić? Już tak dawno nim nie jeździłam.
-, Jeśli chcesz to proszę.- Odpowiedział i zmienił miejsce siedzenia. Już tak dawno nie jeździłam samochodem, że trochę się bałam, ale gdy tylko ruszyłam z miejsca stres opadł. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Gdy zaczęliśmy się kąpać byłam naprawdę szczęśliwa. Spędzałam z Robertem każdą wolną chwilę i nigdy nie miałam jej dość. Uwielbiałam, kiedy w naszym związku był właśnie taki spokój i szczęście.
   Kiedy zmęczeni po pływaniu usiedliśmy na naszych ręcznikach zaczęliśmy rozmawiać. To było takie cudowne. I mimo, że wiedzieliśmy o sobie wszystko to i tak z chęcią jeszcze raz opowiadaliśmy sobie o naszych wspomnieniach. To było fantastyczne.
- Rob, dziękuje.- Powiedziałam nagle przytulając się do mojego ukochanego.- Dziękuje ci za wszystko, jesteś dla mnie taki kochany a ja nawet nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć.
- Każdego dnia mi się odwdzięczasz tym, że jesteś ze mną, że mogę się przy tobie kłaść, zasypiać a potem budzić… to ja powinienem ci podziękować za to, że jesteś… jesteś obecna w moim życiu.- To, co powiedział było prawdą. To była prawdziwa miłość.
   Po wypoczywaniu na plaży przyszedł czas na kino. Rob kupił bilety dla nas dwoje oraz colę i popcorn. Weszliśmy, więc do Sali kinowej i czekaliśmy na ciekawy film, który miał się właśnie rozpocząć. Po zakończonym seansie wróciliśmy do domu. Robert zrobił mi przecudny masaż pleców a ja nie mogłam być mu dłużna, dlatego również mu się zrewanżowałam. Gdy mieliśmy już wziąć wspólną kąpiel Robert postanowił jeszcze gdzieś zadzwonić. Byłam trochę na niego zła, bo przecież ten dzień miał należeć tylko do nas jednak nie chciałam się z nim kłócić, więc posłusznie poszłam do łazienki i napuściłam wody do wanny a następnie weszłam i czekałam na Roba.

Z punktu widzenia Roberta
- Cześć Ashley z tej strony Robert, możemy chwilę porozmawiać?.- Zadzwoniłem do Ashley by z nią trochę porozmawiać jak i również ustalić z nią pewien plan na jutrzejszy dzień.
- Jasne, coś się stało?.- Zapytała z troską w głosie.- Coś złego z Kristen?
- Nie, oczywiście, że nie wszystko jest jak najbardziej w porządku.- Wytłumaczyłem.- Chciałbym tylko żebyś coś dla mnie zrobiła.
-, Co takiego mam dla ciebie zrobić?.- W jej głosie słychać było zdziwienie, ale i sarkazm.
- Zabierzesz jutro Kris na zakupy, do kosmetyczki i takie tam babskie sprawy?.- Zapytałem i oczekiwałem zgodnej odpowiedzi.
- Mogę to zrobić, ale dlaczego? Co planujesz?
- Nie powiem ci, bo wszystko jej wypaplasz a ja chcę zrobić Kristen niespodziankę.- Zasłoniłem usta ręką i zamknąłem drzwi do pokoju. Chyba za dużo jej powiedziałem.
- A to w takim razie oczywiście.- Uśmiechnąłem się.
- Rob! Czekam na ciebie.- Usłyszałem głos Kristen wołający z łazienki.
- Zaraz przyjdę kochanie.- Odpowiedziałem i wziąłem swój ręcznik w ręce.
- Ashley muszę kończyć…, Więc zadzwoń jutro do Kris umów się z nią i zaplanuj jej prawie cały dzień tylko niech wróci do domu o 19: 00 dobrze?
- Jasne, masz to u mnie jak w banku.- Odpowiedziała, po czym się rozłączyła. Wziąłem jeszcze swoje bokserki, w których śpię i poszedłem w stronę łazienki gdzie czekała na mnie Kristen.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział Rozdział 68 cz.3 – „Nikt nigdy nie będzie obrażał mojej księżniczki”






Z punktu widzenia Roberta
   Czułem się naprawdę dobrze mając Kristen w swoich ramionach. Była już godzina 8: 00, ale ona nadal nie wstawała. Wyglądała tak pięknie i uroczo, że nie potrafiłem jej obudzić. Patrzyłem na nią zupełnie zahipnotyzowany i jedyne, co mogłem teraz powiedzieć to to, że jest śliczna. Mój aniołek, moja księżniczka. Postanowiłem również, że wyjaśnię całą tą zaistniałą sytuację z Victorią i choćby nie pochwalała mojego zdania i miałbym ją stracić to i tak poproszę Kris o rękę. Chce z nią być do końca mojego życia i mieć z nią gromadkę dzieci. Kocham ją ponad wszystko, dlatego już niedługo przedstawię jej swoje plany oświadczając się. Mam jedynie cichą nadzieje, że je przyjmie i już na zawsze będzie połączeni małżeństwem.
   Kristen uśmiechnęła się i przekręciła się na drugi bok odpychając moje ramiona. Uśmiechnąłem się również i po cichu wyjąłem z szafy moje ubrania. Ubrałem się pocałowałem Kristen w policzek zostawiając na jej poduszce kartkę z wyjaśnieniami. Wyszedłem z domu i skierowałem się do samochodu. Nie lubiłem jeździć samochodem. O wiele bardziej ceniłem jazdę na rowerze, ale w obecnej sytuacji musiałem wybrać samochód. Do mojego rodzinnego domu dojechałem w dwie godziny. Jak zwykle moja mama pierwsza mnie zauważyła i mimo, że się zdziwiła to i tak bardzo się ucieszyła z moich odwiedzin. Przywitałem się z nią i od razu poszedłem na górę, do pokoju, który kiedyś należał do mnie. Nie zdziwiłem się, gdy zobaczyłem Victorię. Pakowała się a gdy mnie zobaczyła aż podskoczyła.
- Czy ty zawsze musisz wtrącać się w moje życie?.- Powiedziałem zdenerwowany patrząc głęboko w jej oczy. Nie wyrażały zupełnie nic. Jak gdyby była bez uczuć i bez serca.
-, Czyli pani zdzira już ci się poskarżyła?.- Zapytała kpiącą i jak gdyby nic znów zaczęła się pakować. Byłem na nią strasznie wściekły, dlatego zrzuciłem jej walizkę na podłogę i uderzyłem ją z całej siły w twarz. Stała przede mną już nie z takim kpiącym uśmiechem jak przed chwilą tylko z miną wyrażającą gniew.
- Myślisz, że jesteś lepsza? Że niby to ty jesteś o wiele bardziej ładniejsza i atrakcyjniejsza? To jesteś w błędzie! Kocham ją i zawsze będę ją kochał a ty masz się nie wtrącać w nieswoje sprawy, zrozumiano?.- Trzymała się za policzek, ale do mnie to w ogóle nie przemawiało. Dostało to, na co zasłużyła.
- Robert, Victoria.- Nawet nie zwróciłem uwagi, kiedy pojawiła się moja mama.- Przestańcie, proszę.- Podeszła do mnie i położyła swoją rękę na moim ramieniu.
- Tak bardzo jej bronisz? A ona nawet w połowie nie jest tego warta.- Podniosła swoją walizkę i położyła ją na łóżku. Zbliżyłem się do niej i zmusiłem ją żeby na mnie spojrzała.
-, Jeśli jeszcze raz ją obrazisz albo cokolwiek na nią powiesz to nie ręczę za siebie i obiecuję ci, że zrobię z tym porządek.- Powiedziałem i wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami. Zatrzyma mnie, gdy schodziłem po schodach.
- Rob, dobrze… nie będę już nigdy więcej mieszać się w twoje sprawy, ale wiedz, że jeżeli kolejny raz pożałujesz swojego wyboru i przyjdziesz do mnie po radę to ja już ci nie pomogę.- Powiedziała oschle.- A na pewno pożałujesz.- Dodała po cichu jednak ja to usłyszałem.
- Nie martw się, ja tego na pewno nie pożałuje.- Uśmiechnąłem się do niej kpiącą i wyszedłem z mieszkania. 

Z punktu widzenia Kristen
   Gdy się obudziłam Roberta już przy mnie nie było. Nie wiedziałam gdzie jest, ani kiedy wróci. Miałam jedynie nadzieje, że nie potrwa to długo i już za chwilę znowu go zobaczę. A w tym czasie ubrałam się, wykąpałam i zrobiłam śniadanie dla nas obojga. Czekałam na niego chyba pół godziny, ale nadal się nie pojawiał, dlatego zdecydowałam, że zjem śniadanie bez niego. Nałożyłam sobie na talerz jajecznicę i zjadłam ze smakiem. Potem pozmywałam i zadzwoniłam do Roba. Nie odbierał. Zaczęłam się o niego naprawdę martwić. Gdzie on był? A może miał jakiś wypadek? Może coś mu się stało?
   Gdzie jesteś? Martwię się o ciebie. Przyjedź jak najszybciej – Napisałam na komórce, wybrałam odpowiedni numer i wysłałam wiadomość. Nie darowałabym sobie, jeśli coś by mu stało.
- Kochanie już jestem.- Usłyszałam i wybiegłam z pokoju by się z nim przywitać. Wpadłam mu w ramiona i mocno go do siebie przytuliłam.
- Gdzie byłeś? Strasznie się o ciebie martwiłam!.- Powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Przepraszam, nie chciałem cię zmartwić.- Uśmiechnął się do mnie i zdjął swoją kurtkę.- Musiałem załatwić parę spraw w Londynie.- Zdziwiłam się. Co on robił w Londynie? I jakie sprawy tam załatwiał?
- W Londynie? Kotku, powiedz mi prawdę.- Dotknęłam jego policzka.- Obiecałeś mi to.
- Dobrze, byłem w Londynie, żeby porozmawiać z Victorią.- Odpowiedział.- Jest mi naprawdę przykro, że cię tak potraktowała, nie znałem jej od tej strony i naprawdę jest mi za nią strasznie wstyd.
- A ja się jej nie dziwię, po części miała rację.- Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę. Miała rację osądzając mnie.
- Nie miała racji i niepotrzebnie miesza się w moje życie, ale nie martw się już nigdy nie stanie nam na drodze.- Uśmiechnął się szeroko.- Już nikt nigdy nie będzie obrażał mojej księżniczki.- Zaśmiałam się i pocałowałam go bardzo namiętnie.
- Dziękuje.- Wyszeptałam i wtuliłam się w moje ciepłego partnera.


Autor: Iza.
Następny rozdział w niedzielę o godzinie 16:00 lub wcześniej.